wtorek, 7 kwietnia 2020

Adam Mickiewicz - "Pan Tadeusz. Księga Druga"

W drugiej księdze "Pana Tadeusza" - szanowni Państwo - była jeszcze noc, gdy zaczęło wschodzić słońce. Pobudzona młodzież, nie narzekając jeszcze na prostatę, "szparko opryskiwała okoliczne pokrzywy" - jak zwykł pisać Redliński w "Konopielce" - i udała się na polowanie wraz z panem Tadeuszem.
I tu miałem nadzieję, że autor mnie zaskoczy. Niestety. Już chyba nawet Żeromski pisząc "Syzyfowe prace" miał na myśli czytanie "Pana Tadeusza". W ukryciu. Bo oto ni z gruszki ni z pietruszki, Mickiewicz wiedzie nas wraz z zaspanym Hrabią do Zamku, gdzie pojawia się niejaki Gerwazy, na którego twarzy nigdy nie było widać ni słychać, ani krztyny uśmiechu. W dodatku tego fragmentu "Pana Tadeusza" nie powinna czytać dziatwa wczesnoszkolna ponieważ gdyż ów Gerwazy"
                                       
                                            "nosił wielki pęk kluczów za pasem
                                            uwiązany na taśmie ze srebrnym..."

i tu występuje baaardzo brzydki wyraz, pisany po murkach częściej przez "o" z kreską niż przez "u" zwykłe.
I ten stary świntuch opowiada historię Jacka Soplicy.
Jacek - wysoki, tęgi, wąsaty - widać, że szlachcic zarodowy, upatrzył był sobie córkę Horeszki, która była panną młodą i urodzajną. Niestety Stolnik Horeszko, staropolskim zwyczajem, odmówił Jackowi ręki swojej córki, a w dodatku podał mu czarną polewkę, nie nadającą się do picia.
Jacka to zgniewało bardzo i ubodło w honor, więc staropolskim zwyczajem zabił był Stolnika, pozbawiając go jednocześnie cech magnackich. Gerwazy zaś zaprzysiągł dintojrę Soplicom i głównie za sprawą swojego scyzoryka, pozbawiał każdego napotkanego Soplicę - nie wiedzieć dlaczego - uszu. I po tym braku można było rozpoznać w Soplicowie każdego kawalera z rodu Sopliców.
W dalszej części tej księgi, Telimena podlecając się do Tadeusza udawała, że coraz ciszej mówi, on zaś, że coś ją słabo słyszy. Fakt, że, gdy w swe usty już chwytał jej westchnienie, do gęby wpadła mu mucha, a na ich głowy z impetem i znienacka spadła Wojskiego packa, który polował na muchy.
Nooo... w takiej chwili Tadeusz powinien był Wojskiemu cały zębozbiór na spacer wyprowadzić, a on co? Pokraśniał cały na ciele i gębie i potulnie poszedł w las za Telimeną na rydze.
Hmmm, hmmm... na rydze...
Już ja to widzę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz