środa, 15 czerwca 2016

Adam Mickiewicz - Dziady cz. III



Adam Mickiewicz – Dziady cz. III

Według historyków literatury od Mickiewicza zawsze było czuć tajemniczością, bo, o ile wszyscy uważamy, że Kochanowski był dobrym patriotą ponieważ pił węgrzyna za zdrowie ojczyzny, o tyle Mickiewicz uważał, że ojczyzna jest miodem, który mile uderza do głowy. Stąd troska o losy ojczyzny odbijała się Kochanowskiemu w każdym utworze, natomiast Mickiewiczowi wszystko się poplątało. Najpierw pisze "Dziadów" część drugą, potem czwartą, a dopiero potem dwa razy trzecią, przy czym jedną z tych trzecich w ustępie. No ja bardzo przepraszam! Norwid też był wielki, bo go nie każdy mógł zrozumieć, ale taki Mickiewicz włożył w stworzenie III części "Dziadów" tyle uczucia, że nie sposób tego czytać normalnie! 
W dodatku nasz wieszcz był wówczas bardzo zaangażowany w działalność filomatów, filaretów czy innych filatelistów, co go szczególnie rozpraszało nawet pod względem konstrukcji konfabulacji. Ratunkiem dla Mickiewicza okazała się jego zdolność do operowania ogromną ilością słów na godzinę. Talent ów objawił się w III części zwłaszcza w jego aprowizacji… improwizacji, gdzie niczym współczesny trybun ludowy, grzmi:

„Co ja zechcę, niech wnet zgadną
Spełnią, tym się uszczęśliwią
A jeżeli się sprzeciwią
Niechaj cierpią i przepadną”

Hmm… Molier, np. przez całe życie chciał pisać tragedie, a wychodziły mu komedie. Krasicki potępiał warchlactwo szlachty. Fredro był hrabią, a w dodatku najwybitniejszym komisarzem polskim, 
A Mickiewicz? Z matematyką na bakier i ortografią na wesoło? Nie, to ja już wolę Aleksandra Głowackiego, który mimo tego, że nazywał się Prus, to jednak był Polakiem z krwi i od kości.

Boolbul